Nie odpowiadam za wszelkie odchyły od normy po przeczytaniu tego czegoś xD
Co prawda nie jest taki jak poprzednie... ale jest.
Co prawda nie jest taki jak poprzednie... ale jest.
Scorpius siedział w swoim dormitorium, wpatrując się tępym wzrokiem w ścianę. Nie mógł zasnąć. Cały czas coś go gryzło. Wokół niego, za zielonymi kotarami chrapali już od dawna lekkomyślni Ślizgoni. Od jakiegoś czasu w każdej wolnej chwili rozmyślał nad wyborem podobno nieomylnej Tiary. Zastanawiał się, czy magiczne nakrycie głowy nie przydzieliło go do Slytherinu tylko ze względu na nazwisko...
Na łóżku obok niego ktoś zachrapał głośno. Chłopak zerwał się z łóżka, podszedł do szafy i chwycił pierwszą szatę z brzegu. Narzucił ją na siebie, po czym wybiegł z dormitorium.
Na łóżku obok niego ktoś zachrapał głośno. Chłopak zerwał się z łóżka, podszedł do szafy i chwycił pierwszą szatę z brzegu. Narzucił ją na siebie, po czym wybiegł z dormitorium.
***
Rudowłosa wtulona w chłopaka drżała przez sen, zaciskając palce na jego koszuli. Z jej oczu spływały drobne łzy. Chłopak nie wiedział jak zareagować. Leżał sztywno, delikatnie przytrzymując ją za talię, by nie spadła z kanapy. Jej zapach przyjemnie drażnił jego nozdrza, a rude kosmyki łaskotały w policzki.
Nagle dziewczyna mocniej zadrżała, a jej usta zaczęły delikatnie muskać jego tors przez cienki materiał koszuli.
- Rose... Rosie... Obudź się... - zdezorientowany brunet delikatnie potrząsnął kuzynką.
Po chwili dziewczyna rozchyliła powieki, ukazując błyszczące topazowe jeziorka. Przez chwilę powoli przyzwyczajały się do otoczenia.
- Co... Gdzie jestem i co tu robię?
- Pokój Życzeń. Nie pamiętasz...?
- Albus?! - jej wzrok ze zdziwieniem powędrował wyżej tak, że trafiła na zielone oczy kuzyna. - Co ty tu... - chłopak puścił jej talię, przez co straciła równowagę i spadła z kanapy wprost w kałużę kakao. Zdezorientowana nowym położeniem zaczęła rozglądać się wokół. - Dobra, piąte przez dziesiąte pamiętam. Ale... dlaczego ty tu jesteś?
Chłopak zamrugał, nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- Przecież byłem tu z tobą cały czas.
- Nie kłam - mruknęła, wstając i przyglądając się Pokojowi. - Byłam tu z... - potrząsnęła rudą grzywą. - Nieważne.
- Rose, co ty brałaś? - Albus niepewnie podszedł do kuzynki i delikatnie dotknął jej ramienia.
- Nic! Ja tylko... piłam kakao - wyburczała, patrząc na mokre ślady na dywanie.
Chłopak nie wiedział co powiedzieć. Wzruszył tylko ramionami i ruszył w stronę wyjścia.
- Chodź, pora już wrócić do dormitorium. Módlmy się, żeby Filch już spał.
Kiedy rudowłosa nawet nie drgnęła, złapał ją za nadgarstek i pociągnął za sobą.
- Al... ja skoczę do biblioteki. Mam pewien pomysł...
- Na co? - westchnął zrezygnowany.
- Nie twój interes, kuzynku - skrzyżowała ręce na piersiach. - Idź już do dormitorium!
- Ale już późno...
- Na bibliotekę NIGDY nie jest za późno! - odparła i pomknęła korytarzem.
Brunet powoli, noga za nogą poczłapał sam do portretu Grubej Damy.
- Dyptam - mruknął.
- A gdzie to pan Potter tak późną porą spacerował? I gdzie się panna Weasley panu zgubiła? - zapytała ciekawie kobieta na obrazie, poprawiając makijaż.
- Och, proszę wpuść mnie - mruknął. - Nie mam ochoty rozmawiać.
- Pff! No oczywiście. Wpuść, wypuść, a porozmawiać to nikt nie chce! Tylko stary cuuuuudowny profesor Dumbledore o nas myślał! Och, my nieszczęsne damy z obrazów! - zaczęła szlochać Gruba Dama.
- No już, już - westchnął Albus, ze zrezygnowaniem opadając na posadzkę, naprzeciwko portretu. - Mogę porozmawiać... Oby tylko Filch Rose ani mnie nie złapał...
- O to się nie martw, kochaneczku! - zaświergotała Gruba Dama, budząc kilka postaci z innych obrazów wokół.
Nagle dziewczyna mocniej zadrżała, a jej usta zaczęły delikatnie muskać jego tors przez cienki materiał koszuli.
- Rose... Rosie... Obudź się... - zdezorientowany brunet delikatnie potrząsnął kuzynką.
Po chwili dziewczyna rozchyliła powieki, ukazując błyszczące topazowe jeziorka. Przez chwilę powoli przyzwyczajały się do otoczenia.
- Co... Gdzie jestem i co tu robię?
- Pokój Życzeń. Nie pamiętasz...?
- Albus?! - jej wzrok ze zdziwieniem powędrował wyżej tak, że trafiła na zielone oczy kuzyna. - Co ty tu... - chłopak puścił jej talię, przez co straciła równowagę i spadła z kanapy wprost w kałużę kakao. Zdezorientowana nowym położeniem zaczęła rozglądać się wokół. - Dobra, piąte przez dziesiąte pamiętam. Ale... dlaczego ty tu jesteś?
Chłopak zamrugał, nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- Przecież byłem tu z tobą cały czas.
- Nie kłam - mruknęła, wstając i przyglądając się Pokojowi. - Byłam tu z... - potrząsnęła rudą grzywą. - Nieważne.
- Rose, co ty brałaś? - Albus niepewnie podszedł do kuzynki i delikatnie dotknął jej ramienia.
- Nic! Ja tylko... piłam kakao - wyburczała, patrząc na mokre ślady na dywanie.
Chłopak nie wiedział co powiedzieć. Wzruszył tylko ramionami i ruszył w stronę wyjścia.
- Chodź, pora już wrócić do dormitorium. Módlmy się, żeby Filch już spał.
Kiedy rudowłosa nawet nie drgnęła, złapał ją za nadgarstek i pociągnął za sobą.
- Al... ja skoczę do biblioteki. Mam pewien pomysł...
- Na co? - westchnął zrezygnowany.
- Nie twój interes, kuzynku - skrzyżowała ręce na piersiach. - Idź już do dormitorium!
- Ale już późno...
- Na bibliotekę NIGDY nie jest za późno! - odparła i pomknęła korytarzem.
Brunet powoli, noga za nogą poczłapał sam do portretu Grubej Damy.
- Dyptam - mruknął.
- A gdzie to pan Potter tak późną porą spacerował? I gdzie się panna Weasley panu zgubiła? - zapytała ciekawie kobieta na obrazie, poprawiając makijaż.
- Och, proszę wpuść mnie - mruknął. - Nie mam ochoty rozmawiać.
- Pff! No oczywiście. Wpuść, wypuść, a porozmawiać to nikt nie chce! Tylko stary cuuuuudowny profesor Dumbledore o nas myślał! Och, my nieszczęsne damy z obrazów! - zaczęła szlochać Gruba Dama.
- No już, już - westchnął Albus, ze zrezygnowaniem opadając na posadzkę, naprzeciwko portretu. - Mogę porozmawiać... Oby tylko Filch Rose ani mnie nie złapał...
- O to się nie martw, kochaneczku! - zaświergotała Gruba Dama, budząc kilka postaci z innych obrazów wokół.
***
Rose weszła bezszelestnie do biblioteki i odetchnęła głęboko. Kochała zapach starych ksiąg, pełnych magii i zakurzonych stronic. Wyciągnęła różdżkę i szepnęła "lumos", by rozświetlić sobie drogę. Bezszelestnie dotarła do działu eliksirów i zaczęła wertować opasłe tomy pełne najprzeróżniejszych przepisów.
Przewracała stronę za stroną, czytała kolejne przepisy wciąż nie znajdując tego, który ją interesował.
- No na druzgotki - warknęła pod nosem.
- Proponuję Dział Ksiąg Zakazanych - mruknął ktoś tuż przy jej uchu.
Głos zdawał się ją głaskać, pieścić samym brzmieniem. Do tego ciepły oddech otulił jej szyję
- K-kto tu jest...? - głos jej drżał.
Cichy śmiech poniósł się echem po pustej bibliotece. Ciało piętnastolatki przeszedł dreszcz.
- To tylko ja... Rose, wiem, że wiesz kim jestem.
- Scorpius - mruknęła tylko, wciąż pochylona nad księgą.
- Proszę, proszę! Wciąż tak samo inteligentna - mruknął, odsuwając krzesło obok niej. - Czego szukasz?
- Nieważne. Lepiej powiedz co taki Ślizgon jak ty robi w bibliotece o takiej porze?
Nie odpowiedział.
- Scorpius...? Co cię gryzie?
- Nieważne - odparł, delikatnie wodząc palcem po wierzchu dłoni dziewczyny.
Rose wbiła wzrok w kartkę udając, że wcale nie widzi zabawy chłopaka.
- Co ty na to, żeby... się przewietrzyć? - zapytała nagle, czując, że robi jej się gorąco.
- No w sumie można, ale... nie szukałaś czegoś?
- Zdążę - odparła tylko i wstała, chwytając go za rękę.
Przewracała stronę za stroną, czytała kolejne przepisy wciąż nie znajdując tego, który ją interesował.
- No na druzgotki - warknęła pod nosem.
- Proponuję Dział Ksiąg Zakazanych - mruknął ktoś tuż przy jej uchu.
Głos zdawał się ją głaskać, pieścić samym brzmieniem. Do tego ciepły oddech otulił jej szyję
- K-kto tu jest...? - głos jej drżał.
Cichy śmiech poniósł się echem po pustej bibliotece. Ciało piętnastolatki przeszedł dreszcz.
- To tylko ja... Rose, wiem, że wiesz kim jestem.
- Scorpius - mruknęła tylko, wciąż pochylona nad księgą.
- Proszę, proszę! Wciąż tak samo inteligentna - mruknął, odsuwając krzesło obok niej. - Czego szukasz?
- Nieważne. Lepiej powiedz co taki Ślizgon jak ty robi w bibliotece o takiej porze?
Nie odpowiedział.
- Scorpius...? Co cię gryzie?
- Nieważne - odparł, delikatnie wodząc palcem po wierzchu dłoni dziewczyny.
Rose wbiła wzrok w kartkę udając, że wcale nie widzi zabawy chłopaka.
- Co ty na to, żeby... się przewietrzyć? - zapytała nagle, czując, że robi jej się gorąco.
- No w sumie można, ale... nie szukałaś czegoś?
- Zdążę - odparła tylko i wstała, chwytając go za rękę.
***
Dwie peleryny łopotały na wietrze. Para młodych czarodziei spacerowała po błoniach.
- Lily! Ej, Lily, obudź się! To nie twoja kuzynka z Malfoyem...? - młodą Potterównę budziła koleżanka z dormitorium.
- Co?! - rudowłosa wygrzebała się z pościeli i podbiegła do okna.
Wpatrywała się z niedowierzaniem w spacerujących prefektów. Nagle poczuła ukłucie zazdrości. To ona miała być ze Scorpiusem, a nie Rose! To ona od pół roku próbowała zrobić coś z włosami! To ona usiłowała schudnąć, bo słyszała, że blondyna interesują tylko szczupłe.
Zerwała się z miejsca, narzuciła pelerynę i wybiegła z dormitorium.
W Pokoju Wspólnym świeciło pustkami. Wysiedziane kanapy i poprzecierane fotele zazwyczaj zachęcające by się w nich zatopić, w ciemności nocy, przy lekko tlącym się płomyku w kominku, wyglądały jak małe trolle szykujące się do ataku.
Otrzasnęła się i, przez dziurę pod obrazem, wygramoliła się na korytarz.
- Albus?! - pisnęła zdumiona, dostrzegając półśpiącego brata, siedzącego na posadzce.
- O, Merlinie... Lily? Wybacz, Damo, chyba już pora na mnie... - i czmychnął czym prędzej, całując po drodze siostrę w policzek, do swojego dormitorium.
Rudowłosa tylko kiwnęła głową kobiecie z portretu i pomknęła korytarzem w stronę wyjścia ze szkoły.
Naparła całą sobą na wrota, które cicho skrzypiąc wypuściły ją na błonia.
Dwie postaci w czarnych szatach dostrzegła tuż nad jeziorem. Materiał powiewał na wietrze tworząc swoisty klimat.
Bezszelestnie podbiegła do pary i rzuciła się na chłopaka.
Zdezorientowana Rose stała, wpatrując się z niedowierzaniem w dwoje ludzi.
Rude włosy kuzynki zasłoniły twarz chłopaka, którą trzynastolatka obsypywała niezliczonymi pocałunkami. Wsparła dłonie na trawie, tuż przy barkach Scorpiusa, blokując mu drogę ucieczki. Naparła na niego całym ciałem, by nie mógł się ruszyć. Blondyn próbował się wyswobodzić, jednak młoda czarownica nie pozwalała na to.
- Ym... Lily? Co ty wyprawiasz? Na gorgony, złaź z niego!
- Lily! Ej, Lily, obudź się! To nie twoja kuzynka z Malfoyem...? - młodą Potterównę budziła koleżanka z dormitorium.
- Co?! - rudowłosa wygrzebała się z pościeli i podbiegła do okna.
Wpatrywała się z niedowierzaniem w spacerujących prefektów. Nagle poczuła ukłucie zazdrości. To ona miała być ze Scorpiusem, a nie Rose! To ona od pół roku próbowała zrobić coś z włosami! To ona usiłowała schudnąć, bo słyszała, że blondyna interesują tylko szczupłe.
Zerwała się z miejsca, narzuciła pelerynę i wybiegła z dormitorium.
W Pokoju Wspólnym świeciło pustkami. Wysiedziane kanapy i poprzecierane fotele zazwyczaj zachęcające by się w nich zatopić, w ciemności nocy, przy lekko tlącym się płomyku w kominku, wyglądały jak małe trolle szykujące się do ataku.
Otrzasnęła się i, przez dziurę pod obrazem, wygramoliła się na korytarz.
- Albus?! - pisnęła zdumiona, dostrzegając półśpiącego brata, siedzącego na posadzce.
- O, Merlinie... Lily? Wybacz, Damo, chyba już pora na mnie... - i czmychnął czym prędzej, całując po drodze siostrę w policzek, do swojego dormitorium.
Rudowłosa tylko kiwnęła głową kobiecie z portretu i pomknęła korytarzem w stronę wyjścia ze szkoły.
Naparła całą sobą na wrota, które cicho skrzypiąc wypuściły ją na błonia.
Dwie postaci w czarnych szatach dostrzegła tuż nad jeziorem. Materiał powiewał na wietrze tworząc swoisty klimat.
Bezszelestnie podbiegła do pary i rzuciła się na chłopaka.
Zdezorientowana Rose stała, wpatrując się z niedowierzaniem w dwoje ludzi.
Rude włosy kuzynki zasłoniły twarz chłopaka, którą trzynastolatka obsypywała niezliczonymi pocałunkami. Wsparła dłonie na trawie, tuż przy barkach Scorpiusa, blokując mu drogę ucieczki. Naparła na niego całym ciałem, by nie mógł się ruszyć. Blondyn próbował się wyswobodzić, jednak młoda czarownica nie pozwalała na to.
- Ym... Lily? Co ty wyprawiasz? Na gorgony, złaź z niego!
____________________________
Tak. Ten rozdział kompletnie mi nie szedł. Siłowałam się z weną i chęciami... i nie, nadal mi się nie podoba.
Następny będzie lepszy ;>
Tak. Ten rozdział kompletnie mi nie szedł. Siłowałam się z weną i chęciami... i nie, nadal mi się nie podoba.
Następny będzie lepszy ;>
Dedyk leci znów do Pomylunki! ;*
Podziękowania wędrują zaś do Kath, która dzielnie wspomagała moje dziwne nieogarnięcia językowe xD
Buuuziale i niech genisuzy moje nie tracą weny!
Wasza Cupcake.