wtorek, 23 lipca 2013

[2.] 1. Witam panią prefekt.

UWAGA! NOWE OPOWIADANIE, TROCHĘ DZIWNIE SIĘ ZACZYNA. SAMA NIE OGARNIAM, ALE MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ JAKO TAKO SPODOBA.
PISZCIE KOMENTARZE, CHCĘ ZNAĆ WASZĄ OPINIĘ ;***


Ruda piętnastolatka siedziała samotnie pod drzewem nad jeziorem zaczytana w podręczniku od mugoznalstwa. Dobrze się bawiła ucząc się. Wydaje się to nieprawdopodobne. Nastolatka, której radość sprawia ślęczenie nad grubymi tomiszczami a nie rozglądanie się za kolejnymi imprezami. Rose wolała spędzić wieczór z nosem w książce. Najchętniej łapała się za podręczniki, księgi z zaklęciami i poradniki dla czarodziei. Rzadziej sięgała po typowe pozycje młodzieżowe, jednak kiedy rozpoczynała czytanie takowej nic nie mogło jej oderwać. Młoda Weasley nazywana była kujonicą i dziwadłem. Swoją rozległą wiedzą zawstydzała Krukonów. Nie przejmowała się wyzwiskami. Mama nauczyła ją sobie z nimi radzić (mowa tu NIE TYLKO o prostych klątwach). Rose była pewna siebie, może lekko zarozumiała, a w głębi bardzo wrażliwa. Nie pokazywała tego jednak pod powłoczką idealnej prefektki. Oczywiście, że została prefektką.
- Ej, Rose, chodź z nami... - obok dziewczyny nie wiadomo skąd pojawił się roześmiany Albus. - Chodź, James chce ci coś pokazać!
- On mnie? - zaśmiała się. - Nie ma mowy. Chce żebym znów wylądowała w fontannie czy może woli żeby kolejny raz oberwała od wierzby?
- Tym razem chodzi o coś innego - brunet odwrócił wzrok. - No chodź...
- Będę tego żałować - mruknęła, chwytając się wyciągniętej ręki przyjaciela i wstając z trawy. - To... gdzie podziewa się Twój brat?
Dziewczynie odpowiedziała cisza. Albus uparcie szedł przed siebie wpatrując się w jeden punkt. Ich kroki zmierzały w stronę Zakazanego Lasu. Rose zaczęła się zastanawiać co też może kombinować Potter.
Kiedy przekroczyli linię pierwszych drzew po plecach dziewczyny przeszedł dreszcz. Zaczęła nerwowo rozglądać się wokół szukając pułapki. Kiedy sprzed oczu zniknęły jej plecy Albusa przyspieszył jej oddech.
- A-Albus? James? Gdzie jesteście...? - szła powoli wciąż przed siebie, co chwila nerwowo zakładająca za ucho krótszy kosmyk włosów.
Po jakimś czasie dotarła do polany. Kiedy dostrzegła tam stojącą tyłem osobę miała ochotę skakać z radości. Twn ktoś mógł pomóc jej wyjść! Podchodziła powoli bliżej, z każdym krokiem dostrzegając więcej szczegółów jej (jak sądziła) wybawiciela. Ciemne włosy. Dosyć wysoki. Umięśnione plecy. Zgrabny tyłek w opiętych dżinsach. Firmowe Conversy.
- JAMES! CO TO NA DRUZGOTKI MA ZNACZYĆ?!
- Witaj, Ruda - powiedział cicho.
- Po co mnie tu zaciągnęliście? I gdzie jest Albus?
- Pewnie już w zamku. Mogę do niego zadzwonić jeżeli tak się o niego martwisz - odwrócił się i uśmiechnął łobuzersko do dziewczyny.
- Tak. Martwię się, że dostaniesz za was oboje.
- I tak oberwę - zaśmiał się. - A Albi miał cię tu tylko sprowadzić i usunąć się. Mam dzwonić?
- Nie.
- Dobra...
- Albo tak, dzwoń! - krzyknęła, nagle dostrzegając jak blisko podszedł James.
- W porządku, Ruda... - objął ją w pasie o pociągnął na najbliższy zawalony konar. - Dzwonię - jedną ręką na telefonie szybko wybrał numer brata i rozpoczął połączenie. - Siemanko Albi, czekaj dam na głośnik, żeby Ruda cię słyszała... No, już.
- Cześć wam...
- ALBUS, TY... - James zasłonił jej usta dłonią.
- Wkurzona? - wydobyło się z głośniczka.
- Jak słychać - zaśmiał się James. - Ale ja już się nią zajmę... Jesteś już w zamku?
- No pewnie! W moim dormitorium. Jak nie wierzysz...
- Wierzę. Siedź tam i się nie wychylaj. Chyba żeby nas szukali. Wtedy możesz zrobić małą aferkę i odwrócić uwagę psorów. Jasne?
- Pewnie, ale... - Albus nie zdążył dokończyć, bo starszy Potter się rozłączył.
- Zadowolona? - zapytał, puszczając jej usta.
- NIE! - krzyknęła, próbując się wyrwać z objęcia, które ponowił James. - Puścisz mnie?
- Nie - mruknął, wodząc dłonią po jej udzie.
- James... - pisnęła, przestajac się wyrywać, kiedy palcami zaczął rysować kółka po wewnętrznej stronie jej uda.
- Podoba się, Ruda? Chcesz więcej? - powoli ręką wsuwał się pod jej spódniczkę. - No powiedz...
- Nie powinniśmy - westchnęła.
Wiedziała, że powinna to przerwać, jednak nie mogła zmusić się do ruchu. Ciemne oczy chłopaka kazały jej siedzieć w miejscu.
Siedemnastolatek nagle chwycił dziewczynę za biodra i posadził sobie na kolanach.
- Potter - szepnęła. - Nie... - podwinął jej spódniczkę odsłaniając majtki. - Co ty wyprawiasz?
- Bawię się. Tobie też to radzę - odparł, jedną ręką pieszcząc jej udo. Druga zaś była zajęta rozpinaniem sweterka Weasleyówny.
- James, jesteśmy rodziną i... och... - jego palec zaczął muskać jej majtki. - Nie... rób... tak...
- Nie chcesz tak? Okeeej - mruknął i przysunął ją bliżej siebie. - To spróbujemy czegoś innego... - zanurzył twarz w jej włosach, by dotrzeć do szyi, którą zaczął obsypywać pocałunkami.
Czuła jego ciepło. Tak blisko... Nagle zawładnęło nią coś, czego nie znała. Czuła, że nie powinna się temu poddać, jednak była za słaba.
Chwyciła jego dłoń i położyła sobie po wewnętrznej stronie uda. Znów zaczął rysować kółka po jej skórze. Jego usta zaś schodziły coraz niżej. Dziewczyna sama szybko rozpięła sweterek i rozwiązała krawat od bluzki.
- O proszę, jaka zmiana... - wymruczał, całując jej dekolt. - Co jeszcze pokażesz, kocie?
Jej dłonie na ślepo powędrowały do jego koszuli. Kiedy uporała się z jego guzikami on ściągał z niej bluzkę.
- James...
- Nikt się nie dowie.
Oddychała nierówno. Jego palce błądziły po jej półnagim ciele. Nagle chwycił jej nadgarstki i naprowadził je na rozporek w spodniach. Rose nieśmiało rozpięła go.
Chłopak nagle wstał. Zaskoczona dziewczyna upadła na trawę. James z łobuzerskim uśmieszkiem wpatrywał się w rozsypane na trawie rude włosy, delikatną cerę, wyraziste niebieskie oczy, długą szyję, nie za duże piersi, płaski brzuch i długie nogi.
- Bawimy się dalej, Ruda?
- Jak powiem nie i tak nie posłuchasz...?
Zaśmiał się tylko i pomógł jej wstać.
- Jeżeli naprawdę nie będziesz chciała nie będę cię zmuszał...
- Jasne - burknęła. - A to macanie to...?
- Sprawdzenie twojej prawdomówności... Jak na razie nie wypada najlepiej - przyciągnął ją bliżej siebie, a jego palce zaczęły tańczyć po jej plecach.
Westchnęła z rozkoszy. James wiedział co robi. Umiał podejść każdą osobę. Jego technika była perfekcyjna.
Kiedy zachaczył palcem o zapięcie stanika Rose nie protestowała. Sama nie mogła zrozumieć swojego zachowania.
- Zdejmiesz mi w końcu spodnie? - wymruczał jej wprost do ucha. Posłuchała natychmiast, niczym wierny żołnierz.
Po chwili stali na polanie, przytuleni, całkiem nadzy. Ich jedynym ubraniem były promienie zachodzącego już słońca.
- Rose... czy jesteś gotowa?
- Nie! - pisnęła.
Odsunął się od niej lekko. Zaczął się jej przypatrywać uważnie.
- No co? - szepnęła. - Coś nie tak?
- Dlaczego dziewczyna taka jak ty nie ma chłopaka?
- James. Nie wtrącaj się - burknęła i nagle kompletnie straciła ochotę na głupie zabawy Pottera.
Zaczęła błyskawicznie się ubierać. Chciała uciec od kuzyna. Od tej polany. Od tego co się tu zdarzyło.
Biegła co tchu przez las. Chciała jak najszybciej dotrzeć do szkoły...
- Witam panią prefekt - usłyszała obok siebie.
Odwróciła się energicznie i wpadła na platynowego blondyna. No jeszcze jego mi tu tylko brakowało do szczęścia! - pomyślała.
- Witam - kiwnęła głową.
- Co idealna pani prefekt robi w Zakazanym Lesie w czasie swojego dyżuru...?
_________________
Prezentuję Wam kompletną nocną głupawkę. Wybaczcie... Jest jaki jest xD
Pozdrowionka ;*
Dedyczek dla Eve i Pomylunki ;*
Wasza Cupcake.

1 komentarz:

  1. Nawet nie wiesz jak mnie ucieszyłaś tym nowym rozdziałem *.* Miło przeczytać coś sensownego, innego niż to badziewie, które ja piszę :) Ale naprawdę mnie zaskoczyłaś :D To zachowanie Jamesa... dupek xDD Mam nadzieję, że kolejny rozdział napiszesz wkrótce, bo się wciągnęłam :D I się nie odciągnę ^^ Dziękuję za dedyczek, możesz być pewna, że dla Ciebie też coś zadedykuję ;*
    Buziaczkowe uściski,
    Pomylunka ;**

    OdpowiedzUsuń