Rycie bani lvl hard. Myślę, że to już raczej +18, ale co ja tam wiem. Stwierdzam po tym rozdziale moją totalną głupotę i zboczenie. Chyba nic mi już nie pomoże. Jupi!
- Na gorgony, złaź z niego!
Lily podniosła głowę i zaczęła nerwowo rozglądać się wokół. Jej oczy płonęły pożądaniem, co nagle wywołało dziwny skurcz w żołądku Rose. Dziewczyna jednak zignorowała to uczucie i wpatrywała się twardo w źrenice kuzynki.
- Ogłuchłaś, młoda? - syknęła.
W oczach Lily błysnęło coś dziwnego, po czym zaniosła się dzikim chichotem, którego nie dało się pomylić z niczyim innym.
Scorpius korzystając z chwilowej nieuwagi młodszej dziewczyny, jednym ruchem wyswobodził się z jej uścisku. Już po chwili stał oparty o pobliskie drzewo, gotowy niczym kot na ucieczkę przed psem.
Młoda Potterówna wstała z trawy, wciąż się śmiejąc. Odrzuciła włosy na drugie ramię i wlepiła wzrok w kuzynkę.
- Nie mów do mnie młoda, bo nic nie wiesz, skarbie - zachichotała znów by po chwili już mknąć ze śmiechem przez błonia w stronę zamku.
W brzuchu Rose zaczęły zachodzić tajemnicze reakcje. Żołądek zaczął fikać koziołki, a przez jelita zdawały się przefruwać stada motyli. Spuściła głowę, by ogniste włosy zakryły krwiste rumieńce, które nagle wstąpiły na jej policzki.
- Jestem zmęczona. Wracajmy już.
***
Następny dzień minął czarodziejom w miarę spokojnie, nie licząc kilku podpalonych szat, żab zamiast piórek, kilku pomidorów rzuconych przez Irytka na głowy... Tak, całkowicie zwyczajny dzień z mnóstwem wypracowań do napisania. Oczywiście nie na kolejny dzień, ale Rose zawsze wolała mieć wszystko zrobione wcześniej. Całe popołudnie więc młoda Wesleyówna spędziła wśród zakurzonej atmosfery biblioteki. Wertowała tomiszcza godzinami, szukając odpowiednich opracowań. Coś, co dla większości uczniów jest udręką dla niej było czystą przyjemnością. Bibliotekarka rozpoznawała Rose z daleka i często proponowała jej ciepłą herbatkę lub ciasteczka, twierdząc, że młodzi ludzie potrzebują dużej ilości węglowodanów i jak to nauka wyczerpuje zapasy energetyczne. Dziewczyna z wdzięcznością przyjmowała wszystko, co proponowała jej starsza kobieta, zabawiając ją przy tym rozmową. Było jej żal zgorzkniałej staruszki, której jedyną rozrywką było uciszanie młodzieży.
Kiedy ostatnia kropka została postawiona, a wszystkie prace trzykrotnie sprawdzone, Rose skrupulatnie poodkładała tomy na półki. Stanęła przy ladzie, by jeszcze chwilę porozmawiać z bibliotekarką, kiedy poczuła dłoń na swoim tyłku. Zamrugała zdziwiona i odwróciła się. Jej wzrok padł na błyszczące radośnie brązowe oczy.
- Lily, co ty wyprawiasz? - wyszeptała, na co kuzynka odpowiedziała jedynie ściśnięciem jej pośladka. Moment później już zniknęła między półkami.
- Panienko Weasley, wszystko w porządku? - zapytał miły głos starszej bibliotekarki.
Dziewczyna kiwnęła tylko głową, pożegnała się grzecznie i z prędkością światła wypadła z biblioteki. Już po chwili siedziała w prawie pustej Wielkiej Sali przeżuwając gotowaną marchewkę. Przez jej głowę przemykały dziwne myśli, które uporczywie starała się od siebie odsunąć. Mimowolnie czuła, że (jak musiała przyznać) nieco sprośne obrazy w jej głowie podniecały ją.
Szybko dokończyła obiad i ruszyła do Wieży Gryffindoru. Szła szybko, skupiając się na tym, co było dookoła niej, by nie myśleć o tym, co podsuwała jej podświadomość. Za oknami było już ciemno. Zbliżał się wieczór.
Rose wpadła z impetem do Pokoju Wspólnego, przedtem oczywiście podając Grubej Damie odpowiednie hasło. Rozejrzała się wokół, by po chwili już wejść do swojego dormitorium.
- Cześć Alice, siemka Izzy, hejka Soph. Idę się kąpać - oznajmiła, zrzucając buty i skarpetki. - Macie mi nie przeszkadzać, bo serio mogę was pogryźć.
- Wyglądasz, jakbyś zaraz miała dostać orgazmu. Luzik, Rosie! - pisnęła niewysoka szatynka.
- Mam na ciebie oko, Cheryl! - warknęła w odpowiedzi rudowłosa.
Szybko zgarnęła potrzebne do kąpieli przedmioty i już po chwili drzwi łazienki z cichym zgrzytem zamknęły się za nią.
Rose.
Zatrzasnęłam drzwi i odwróciłam się w stronę lustra podpierając się dłońmi o umywalkę. Nie wyglądałam tak strasznie źle. Niebieskie oczy błyszczały radością i podnieceniem, a na bladych policzkach nieśmiało zagościł delikatny rumieniec. Na nosie błąkały się piegi, co podobno było bardzo słodkie, a przynajmniej według niektórych. Tylko te włosy... Westchnęłam, z rezygnacją przeczesując je palcami. Z kieszeni dżinsów wyciągnęłam gumkę i ściągnęłam nią włosy w koka. Odeszłam parę kroków i przyjrzałam się sobie w lustrze. Znów westchnęłam, bo nagle zamiast topielca miałam przed sobą cebulę. Pokręciłam głową z rezygnacją i odwróciłam się. Chwyciłam brzegi koszulki, zdjęłam ją i odrzuciłam gdzieś na bok. Odpięłam spodnie i zsunęłam je z nóg, wylądowały obok bluzki. Zwróciłam się z powrotem do lustra, stojąc już w samej bieliźnie. Blada skóra wyglądała jeszcze mizerniej w świetle słabej żarówki. Szkoła mogłaby zainwestować w lepsze oświetlenie... Mimowolnie położyłam ręce po bokach ciała i zaczęłam po nim wędrować. Wąskie ramiona i smukłe ręce. Dwie niewielkie piersi ukryte w koronkowym staniku. Płaski brzuch z lekkim wcięciem w talii. Stosunkowo wąskie biodra. Koronkowe majteczki. Smukłe, seksowne nogi. Tak, lubię moje ciało. Tylko te włosy! Moje dłonie przesuwały się ciekawsko po ciele. Muskały moją skórę niemal z czcią. Po chwili wywędrowały na plecy i jednym ruchem odpięły zapięcie biustonosza. Chwilę później stanik leżał w kącie, wraz z resztą ciuchów. Nie patrząc w lustro, zdjęłam resztę bielizny, która powędrowała śladem wszytkich ubrań pod ścianę.
Uniosłam nieśmiało wzrok, by napotkać swoje własne niebieskie tęczówki w zwierciadle. Dawno nie widziałam się nago w lustrze. Nie zastanawiałam się, jak wygląda moje ciało. Jak widzą je ludzie obok mnie.
Wyprostowałam się, na co moje piersi zareagowały radosną falą. Przyglądałam się sobie ciekawie w lustrze. Było w tym coś dziwnego... Tajemniczego, intrygującego i, jak ze zdziwieniem zanotowałam, podniecającego. Już miałam pozwolić dłoniom na kolejną wędrówkę, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Krew uderzyła mi do twarzy.
- Taaaak? - wychrypiałam.
- Rose, my będziemy u Jamesa w dormitorium. Przyjdziesz?
- Jasne - odparłam. - Tylko najpierw się ogarnę...
- Nie spiesz się - zachichotała dziewczyna za drzwiami. Ten śmiech rozpoznałabym wszędzie. Lily.
Chwilę później usłyszałam trzask zamykanych drzwi od dormitorium, więc z ulgą wróciłam do przyglądania się swojemu ciału w lustrze.
Pokręciłam głową i odwróciłam wzrok. To było zbyt dziwne. Czułam że robiłam coś, czego nie powinnam była.
Już bez wachania wskoczyłam pod prysznic. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą, która po chwili chlusnęła we mnie wartkim strumieniem. Kropelki rozpalały moje ciało jeszcze bardziej. Zdawały się umiejętnie pieścić moją skórę. Stałam chwilę w bezruchu rozkoszując się gorącą pieszczotą. Zaraz jednak otrząsnęłam się i schyliłam po żel. Woda z radością zaczęła łaskotać mój tyłek, co nagle rozpaliło płomyczek w moim podbrzuszu. Ignorując to, wycisnęłam nieco żelu na rękę. Wyprostowałam się i, nalewając nieco wody do dłoni, zakręciłam kurek. Roztarłam żel, by wytworzyć pianę, którą zaczęłam rozprowadzać po ciele. Kiedy musnęłam palcami pierś moje ciało mimowolnie się spieło, a ciepło w podbrzuszu zaczęło promieniować na resztę ciała. Czułam, jakby mój mózg zasnuł się mgiełką. Moje ciało zaczęło działać samo, instynktownie. Dłonie z pianą ochoczo masowały piersi, kciuki muskały twarde już sutki. Nigdy czegoś takiego nie robiłam. Nigdy. Oparłam się plecami o zimne kafelki, tak mocno kontrastujące z temperaturą mojej rozpalonej skóry. Prawa dłoń powoli wędrowała w dół mojego brzucha. Kiedy jeden z palców zaczął obracać się w moim pępku pisnęłam z rozkoszy. Każdy dotyk, najmniejsze muśnięcie podsycały ogień w moim podbrzuszu. Nagle prawa dłoń przesuwała się rytmicznie po wewnętrznej stronie mojego uda. Przymknęłam oczy. Po chwili druga z dłoni zataczała koła w okolicach mojego krocza. Osunęłam się po ścianie, a gdy mój tyłek dotknął dna brodzika moje palce zaczęły muskać moją łechtaczkę. Mój oddech przyspieszył. Niepewnie przesunęłam palcem po wewnętrznej stronie warg sromowych, na co moje ciało zareagowało zbyt ochoczo. Nigdy się nie masturbowałam. Uważałam, że to brudne, głupie i nienaturalne. Zacisnęłam powieki, próbując zapanować nad moim ciałem. Nie dokonałam nic poza tym, że mój palec zaczął kombinować jakby tu wejść do mojej dziurki. Czułam, że jestem wilgotna i to nie przez wodę czy pianę. Podniecałam samą siebie. Rozpływałam się dzięki swojemu własnemu dotykowi.
Dzięki Merlinowi, właśnie wtedy obudził się mój rozsądek. Wstałam na miękkich nogach i odkreciłam wodę. Rozpalone ciało odmawiało posłuszeństwa, jednak gdy padł na nie strumień zimnej wody, zrobiło się na tyle potulne, że spokojnie wyszłam spod prysznica. Zimne płytki jeszcze bardziej mnie otrzeźwiły, nie zlikwidowały jednak płomienia w podbrzuszu. Wytarłam się puchatym ręcznikiem (co wywołało kolejną falę niespodziewanej rozkoszy) i założyłam bieliznę. Szybko wskoczyłam w mój półprzezroczysty, satynowy szlafroczek i wyszłam z dormitorium. Przmknęłam po schodach, by po chwili otworzyć drzwi sypialni chłopaków. James z Albusem siedzieli po dwóch przeciwnych stronach pomieszczenia, rzucając ku sobie zielonym kauczukiem. Scorpius rozłożył się na środkowym łóżku i czytał Proroka, mając słuchawki wcisnięte do uszu. Po jego lewej Hugo rozpaczliwie próbował pokonać Lily w Wojnie. Na łóżkach leżało jeszcze kilka osób, swobodnie rozmawiając. Tak, cudowna impreza.
Kiedy wzrok Lily padł na mnie wciąż tlący się w okolicach mojego krocza płomień zdał się ożyć. Oczy mojej kuzynki błysnęły podejrzanie, gdy krzyknęła:
- Jest już Rose, gramy w rozbieraną butelkę!
- Ja chcę z zadaniami - burknął Albus.
- Rozbieranie będzie fantem w takim razie - westchnęła Lily, skacząc po pokoju, by przygotować pole do gry.
Już po chwili siedzieliśmy w kręgu, śmiejąc się z glupoty zadań. Nagle zaczęła wokół nas krążyć butelka Ognistej. Zadania robiły się coraz odważniejsze. Pierwsze ciuchy wylądowały na łóżku, jako fanty. Nagle szyjka butelki zatrzymała się, wskazując moje kro... mnie. Oczy Lily zalśniły, a jej usta wypowiedziały szybko:
- Pomasturbuj się dla nas.
Siedziałam już w bieliźnie. Szlafrok oddałam, gdy ktoś kazał mi pocałować jakąś nieznaną mi Chinkę. Zaczęłan zastanawiać się, co gorsze. Rozebrać się, czy... Wszyscy wpatrywali się we mnie z zaciekawieniem. Kiedy moje ręce powędrowały do zapięcia stanika widziałam zawód w kilku spojrzeniach. Zboki. Szybko zdjęłam biustonosz, rzuciłam go na łóżko i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Nie fochaj, kręć - wyszczerzyła się Lily.
Gra toczyła się dalej. Ognista lała się strumieniami. Kolejne ciuchy lądowały na łóżku. Nagle większość z nas była w samej bieliźnie (niektórzy nawet nie...). Butelka powędrowała do całkowicie nagiego Scorpiusa, który chyba był najmniej wcięty z nas wszystkich. Już miał kręcić, kiedy w trasę, zaczynając od niego, ruszyła świeża Ognista. Chłopak pociągnął spory łyk, po czym podał Ognistą dalej i zakręcił naszą "wyrocznią", która zatrzymała się między mną a Lily (która nie mam pojęcia kiedy się przesiadła...). Scorpius uśmiechnął się chytrze, gdy James szepnął mu coś na ucho. Gdy jego szare tęczówki lustrowały mnie uważnie, poczułam, że nagle zrobiło mi się mokro w kroczu. Szczypanie rumieńców było nieznośne.
- Będzie zadanie dla dwojga! - czknął blondyn. - Chcemy zobaczyć...
- NIE - pisnęłam z przestrachem, domyślając się, co chce powiedzieć.
Całe towarzystwo patrzyło na mnie. Wszystkie (lekko nieprzytomne) spojrzenia były skierowane na moją twarz.
- Lils nie ma jak się bronić, musicie to zrobić! - beknął James.
- Chcemy zobaczyć jak... - uśmiech Scorpiusa działał na mnie podniecająco. Z racji tego, co miało nastąpić... w sumie byłam zadowolona. - ...się pieścicie.
Westchnęłam. Nie chciałam tego. Przymknęłam oczy, by przygotować się na najgorsze. Nagle ktoś się na mnie nawalił, oplatając moje biodra nogami. Czułam, że coś się o mnie ociera. Otworzyłam oczy, by zobaczyć brązowe tęczówki. Nagle twarz dziewczyny przybliżyła się do mojej gwałtownie i moja kuzynka ochoczo zaczęła bawić się moją wargą. Czułam, że moje majtki robią się coraz bardziej mokre, nie mówiąc już nic o tym, że czułam śliskie ślady zostawione przez moją kuzynkę na moim ciele. Jej dłonie nagle padły na moje piersi, by zacząć je ugniatać. Kciukami pieściła moje sutki. Nagle moje ciało zaczęło żyć własnym życiem. Moje palce wplątały się w rude włosy. Biodra dopasowały rytm do ruchów kuzynki. Jedna z jej rąk nagle opuściła mój cycek i powędrowała w dół, aż do majtek. Nagle przestali mnie obchodzić otaczający mnie ludzie. Liczyła się tylko dłoń Lily w moich majteczkach. Jej palce drażniły moją łechtaczkę.
- Jesteśmy gotowe - wysapała nagle. - Możemy...?
Odpowiedział jej podniecony chór. Wszyscy wyrazili zgodę.
Lily jednym ruchem rozerwała moje koronkowe majtki. Odetwała się od moich ust, by móc przyglądać się mojej twarzy. Wiedziałam to. Przesunęła mi po ustach palcem wskazującym, który za moment szybkim, płynnym ruchem wepchnęła w moją pochwę. To było dziwne. Bolało, jednak gdy zaczęła drażnić moje wnętrze, wyginając palec na wszystkie strony moje biodra zaczęły ochoczo wpychać go głębiej, a z moich ust wydobył się jęk rozkoszy. Lily z zadowoleniem dołączała kolejne palce. Czułam jej soki płynące po mojej nodze, którą z radością posuwała. To wszystko działało na mnie dziwnie podniecająco. Nigdy nie czułam nic do kobiet. Jednak to, co się działo... Nagle moje ciało spięło się, a ja poczułam bezgraniczną rozkosz. Wylewała się ze mnie strumieniami. Zdawało mi się, że rozpadam się na kawałeczki. Tuż obok siebie słyszałam jęczącą Lily. Czułam napięcie jej ciała. Jej palce wbijały się we mnie, a druga dłoń ciągnęła mnie za włosy. To było tak dziwne, tak podniecające i... erotyczne. Rozwarłam powieki, patrząc niepewnie po zgromadzonych. Scorpius wstał i podszedł do nas.
- Koniec imprezy - uśmiechnął się lekko. - Dziewczęta, w takim stanie nie wrócicie do swojego dormitorium... - podał mi dłon, ktorą z chęcią ujęłam i wstałam, zrzucając z siebie Lily.
- To chore - mruknęłam, czując, że mój mózg w końcu odpędził dziwną mgiełkę, która go ogarnęła. - Nie powinnam była tego robić.
- To moja wina - przyciągnął mnie do siebie.
__________________________
Srutututu. Urywam w tym momencie, żeby nie zryć SOBIE psychy jeszcze bardziej.
Pewnie Kath nie doczyta do końca, jeżeli wgl przeczyta (kocham Cię!), ale jeżeli tu dotrwa niech wie, że ten rozdział jest dedykowany jej jako najbardziej "czystej" *if you know what i mean*
Rozdzialik dedykuję jednak głównie moim naczelnym zboczeńcom: Destiny i Rexi (ciekawe czy to przeczytają...) oraz Clar, której kocham nocami ryć psychę ;*
Kocham Was szkraby, tymczasem... idę spać. Bajo branoc, jutro spr z polaka!
Wasza Cupcake.